Tragedia, która miała miejsce w maju 2022 roku w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Lublinie, wstrząsnęła opinią publiczną. Rodzice przywieźli swojego 4-letniego syna z gorączką na oddział ratunkowy. Pomimo udzielonej pomocy, chłopiec zmarł kilka godzin później. W poniedziałek przed Sądem Rejonowym Lublin-Zachód ruszył proces lekarki Agaty Ł., oskarżonej o narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.
Dramatyczne wydarzenia w szpitalu
29 maja 2022 roku rodzice przywieźli swojego syna na oddział ratunkowy Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie z powodu wysokiej gorączki. Dziecko zostało zakwalifikowane do kategorii „bardzo pilnej pomocy” i skierowane na oddział kardiologii dziecięcej.
Według ustaleń śledczych, ok. godziny 15:20 pełniąca obowiązki lekarza dyżurnego oddziału anestezjologii i intensywnej terapii Agata Ł. nie zakwalifikowała chłopca do leczenia na swoim oddziale, mimo że jego stan był ciężki i pogarszał się. Dopiero po kolejnej konsultacji, o godzinie 18:50, chłopiec został przyjęty na oddział intensywnej terapii. Niestety, pomimo podjętej interwencji medycznej, dziecko zmarło.
Przyczyna zgonu: sepsa i wstrząs septyczny
Sekcja zwłok wykazała, że bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa spowodowana ropnym zapaleniem oskrzeli i płuc. Biegli stwierdzili, że dziecko cierpiało na zaawansowaną sepsę i wstrząs septyczny.
Stan pacjenta był ciężki i pogarszał się, a badania jednoznacznie wskazywały na gwałtownie rozwijający się proces zapalny
– powiedziała prokurator Katarzyna Fedończuk podczas rozprawy.
Zdaniem śledczych, zaniechanie podjęcia odpowiednich działań przez lekarkę doprowadziło do eskalacji choroby, co w konsekwencji zakończyło się nagłym zatrzymaniem krążenia i śmiercią chłopca.
Proces i zarzuty wobec lekarki
W poniedziałek przed Sądem Rejonowym Lublin-Zachód rozpoczął się proces Agaty Ł., oskarżonej o narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Prokuratura wskazuje, że istniały bezwzględne przesłanki do natychmiastowego przyjęcia dziecka na oddział intensywnej terapii. Lekarka jednak temu zaprzecza, argumentując, że nie otrzymała informacji o pogarszającym się stanie pacjenta.
Podczas oczekiwania na przyjazd pacjenta ani razu nie otrzymaliśmy z oddziału kardiologii informacji, że stan pacjenta się pogarsza. Nie poproszono mnie również na kolejną konsultację
– tłumaczyła Agata Ł.
Kontrowersje wokół decyzji medycznych
Obrona lekarki podkreśla, że jej decyzje były zgodne z dostępnymi wówczas informacjami. Agata Ł. wskazała, że na stan dziecka mogły wpłynąć inne czynniki, takie jak wady wrodzone czy odwodnienie organizmu.
Gdyby wcześniej pacjent znajdował się w stanie krytycznym i istniałoby bezpośrednie zagrożenie życia, przyjęłabym go niezwłocznie na swój oddział
– argumentowała oskarżona.
Proces budzi wiele emocji zarówno w środowisku medycznym, jak i wśród opinii publicznej, która zadaje pytania o jakość komunikacji i procedur w placówkach ochrony zdrowia.
Co dalej?
Sąd kontynuuje postępowanie, które ma na celu ustalenie, czy zaniechanie ze strony lekarki rzeczywiście przyczyniło się do śmierci dziecka. Następna rozprawa została wyznaczona na 16 stycznia, kiedy Agata Ł. będzie odpowiadać na pytania sądu i swojego obrońcy.
Oskarżonej grozi kara do pięciu lat więzienia, jeśli sąd uzna jej winę. Sprawa stawia pytania o odpowiedzialność medyków oraz o procedury diagnostyczne i decyzyjne w sytuacjach krytycznych.
Źródło:
- PAP