Z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli jasno wynika: system przeciwdziałania przemocy domowej w Polsce wciąż nie spełnia swojej podstawowej roli. Kontrola przeprowadzona w latach 2021–2023 objęła policję, ośrodki pomocy społecznej oraz regionalne instytucje wsparcia. Aż 90% skontrolowanych jednostek nie wywiązywało się w pełni ze swoich obowiązków ustawowych w zakresie ochrony ofiar przemocy.
NIK wprost wskazuje, że „funkcjonujące obecnie rozwiązania nie są wystarczające” – zarówno w zakresie zapobiegania przemocy, jak i realnego wsparcia dla osób już nią dotkniętych. Brakuje narzędzi do identyfikacji zagrożeń, centralnego systemu danych, skoordynowanych procedur i wystarczającej liczby miejsc bezpiecznego schronienia.
Policja nie zawsze izoluje sprawców
Jednym z najbardziej alarmujących wniosków raportu jest nieskuteczność izolowania sprawców przemocy domowej. Choć w większości przypadków sprawcy byli pod wpływem alkoholu, decyzje o przewiezieniu ich do izby wytrzeźwień lub na komendę zapadały w sposób niejednolity. W niektórych komendach odsetek takich działań wynosił zaledwie 0%, w innych sięgał do 97%.
Brak ujednoliconych standardów działania powoduje, że to, czy ofiara otrzyma realne zabezpieczenie, zależy od miejsca zamieszkania i subiektywnej oceny interweniujących funkcjonariuszy. Dodatkowo, w sześciu z dziewięciu skontrolowanych KPP pierwsza wizyta kontrolna w ramach procedury Niebieskiej Karty odbywała się z opóźnieniem przekraczającym tydzień, co w sytuacjach kryzysowych może oznaczać realne zagrożenie życia.
Procedura Niebieskiej Karty – niedoskonałe narzędzie
Choć Niebieska Karta ma być filarem działań w sytuacjach przemocy domowej, w praktyce jej skuteczność jest mocno ograniczona. W jednej trzeciej komend stwierdzono przypadki, w których – mimo oczywistych przesłanek – nie wszczęto procedury. A tam, gdzie ją zainicjowano, działania były prowadzone nierzetelnie, bez kompletnej dokumentacji, z dużym opóźnieniem.
Ponadto brak wspólnej, centralnej bazy danych sprawia, że procedura NK potrafi być uruchamiana równolegle przez kilka instytucji bez ich wzajemnej wiedzy. Taka sytuacja miała miejsce m.in. w Śremie, gdzie aż trzy różne podmioty – w tym Wydział Prewencji, Wydział Kryminalny KPP i OPS – założyły osobne NK dla tego samego zdarzenia.
Ochrona ofiar: zbyt mało miejsc i zbyt daleko
W czterech z siedmiu skontrolowanych powiatów nie funkcjonował żaden ośrodek interwencji kryzysowej ani specjalistyczny ośrodek wsparcia. W efekcie osoby zagrożone przemocą były kierowane do placówek oddalonych, często w innych powiatach, co skutecznie zniechęcało do skorzystania z pomocy.
Zaledwie w 30% powiatów zorganizowano rocznie jedną edycję programu korekcyjno-edukacyjnego dla sprawców przemocy. Tylko 46% uczestników ukończyło program. Jeszcze mniej dostępne były działania terapeutyczne – jedynie połowa powiatów uruchamiała 1–2 edycje programów psychologiczno-terapeutycznych przez cały okres objęty kontrolą.
Służba zdrowia w cieniu problemu
Największym zaniechaniem – według NIK – jest niewystarczające zaangażowanie środowiska ochrony zdrowia w przeciwdziałanie przemocy. Placówki medyczne zainicjowały jedynie 20 niebieskich kart – to znikomy odsetek, zważywszy na fakt, że lekarze i pielęgniarki często jako pierwsi mają kontakt z dziećmi pozostającymi poza opieką instytucjonalną.
Tymczasem zgodnie z zapisami ustawy, każdy przedstawiciel służby zdrowia – dostrzegając symptomy przemocy – ma prawo i obowiązek reagować. NIK wskazuje, że brak szkoleń, wiedzy i świadomości wśród personelu medycznego skutkuje zaniechaniem działania tam, gdzie byłoby ono kluczowe.
Ofiary nie wierzą w system
Z przeprowadzonej przez NIK ankiety wynika, że 25% osób doświadczających przemocy nie zgłosiło się po pomoc. Ponad 56% z nich nie wierzyło w skuteczność działań instytucji, a 40% wstydziło się mówić o przemocy. To jasno pokazuje, że problem nie leży wyłącznie w procedurach – lecz w braku zaufania społecznego do ich skuteczności.
Brak dostępnych ośrodków, brak szybkiej reakcji służb i chaos proceduralny to tylko część powodów, dla których osoby doświadczające przemocy pozostają bez wsparcia.
Diagnoza lokalna? Wciąż iluzoryczna
Jednym z głównych postulatów NIK jest konieczność rzetelnej diagnozy lokalnej – czyli realnej analizy zagrożeń w danej gminie, oceny skali przemocy i identyfikacji czynników ryzyka (np. alkoholizm, uzależnienia, przemoc pokoleniowa, choroby psychiczne).
Tymczasem w czterech z dziewięciu skontrolowanych OPS diagnozy nie przeprowadzono wcale lub była ona powierzchowna. W efekcie działania przeciwdziałające przemocy były planowane na podstawie niepełnych danych, co wykluczało ich skuteczność.
Finansowanie i kompetencje – chroniczne braki
Problemem nie są tylko procedury, ale również brak środków i zasobów kadrowych. W trzech z 23 skontrolowanych instytucji nie zaplanowano żadnych środków finansowych na przeciwdziałanie przemocy. W pozostałych – środki były niewystarczające. Dodatkowo ewidencja kosztów związanych z realizacją zadań była prowadzona w sposób niejednolity, często łączony z innymi obszarami pomocy społecznej.
Braki kadrowe, nadmiar obowiązków pracowników socjalnych oraz słaba współpraca międzyinstytucjonalna – m.in. z sądami, placówkami zdrowia, policją – to kolejne bariery wskazywane przez kierowników OPS, ROPS i KPP.
Potrzebna pilna przebudowa systemu
Wnioski NIK są jednoznaczne: obecny model reagowania na przemoc domową nie zapewnia ani skutecznej profilaktyki, ani realnego wsparcia ofiarom. Brakuje skoordynowanej pracy między instytucjami, zaangażowania środowiska medycznego, funduszy na programy pomocowe i – co najważniejsze – centralnej bazy danych umożliwiającej szybkie działania prewencyjne.
System wymaga przebudowy – nie tylko w obszarze procedur, ale przede wszystkim w praktyce ich stosowania. Potrzebne są szkolenia, nowe wytyczne, finansowanie działań lokalnych oraz uruchomienie rzeczywistej współpracy między policją, OPS, sądami, edukacją i ochroną zdrowia. Bez tego – każda kolejna ofiara przemocy może znów zostać pozostawiona sama sobie.
Źródło:
- NIK

